



"Dzięki" powodzi, zaczęło się nam powodzić jak cholera. Póki co, specjalnych zniszczeń nie ma, natomiast plac budowy, fundamenty, wszystko w wodzie.
Gryzie mnie kiedy woda zacznie opadać, kiedy będzie sens i możliwość włączenia pompy i wybrania wody z fundamentów. Bez tego, ani rusz. Jesteśmy spokojnie 3 tyg w plecy z harmonogramem prac. Czytam relacje innych budowlańców. Niektórzy mają naprawdę poważne straty i prawie dosłownie wszystko pod wodą. Dlatego w tej sytuacji, jak mawiał Tales z Miletu, wypada stwierdzić: "srał to pies". Pozostaje cierpliwość, dobra kawa zbożowa i jeszcze lepsze mleko do tej kawy. W końcu nawet po największej burzy w końcu do cholery wychodzi Słońce.